Witajcie.
Dziś mam dla Was wpis w ramach akcji Motywacji. Więcej o przedsięwzięciu przeczytacie na blogu Pracowni Miśkowiec pod tym wpisem.
Celem akcji jest przedstawienie sylwetek 7 blogerek działających w szeroko pojętym rękodziele począwszy od fotografii, przez decoupage, szycie, scrapboarding, skończywszy na papierowej wiklinie.
Zaczęły się odkąd zaczęłam chodzić na zajęcia plastyczne organizowane w Ośrodku Kultury w moim mieście. Tam poznałam wiele technik - próbowaliśmy wszystkich jakie mogliśmy, aby każdy znalazł coś w czym czuje się nie tylko dobrze, ale świetnie i chce kształcić tą technikę. Pewnie gdyby nie Ci ludzie, którzy tworzyli wtedy pracownie nie byłabym teraz w tym miejscu jakim jestem i nie wiedziałabym jaką radość daje tworzenie. To nie była zwykła pracownia, zwykłe zajęcia, które odbywały się raz w tygodniu. To byli ludzi, którzy urządzali sobie całe noce malowania obrazów farbami olejnymi rozmawiając i śmiejąc się do łez.
Moją historię szycia czytaliście już w tym wpisie.
Jedyne co przychodzi mi do głowy to odpowiedź : bo nie wyobrażam sobie tego nie robić.
Może nie spędzam nad tym wiele godzin, ale czasami wystarczy kilka chwil, aby poczuć, że to co się robi ma jakiś sens. Spojrzeć na coś i powiedzieć : podoba mi się, nie dlatego, że to kupiłam, że dostałam, tylko dlatego, że wykonałam to sama i wiem, że prawdopodobnie nikt nie ma drugiego takiego samego egzemplarza. I właśnie to jest cudowne - że nasze ręce służą do tego, aby wytwarzać małe rzeczy, które sprawiają, że żyje nam się lepiej. Właśnie dlatego, że zrobiliśmy to sami. Gdy jakaś praca wyjdzie taka jaka miała wyjść czuje ogromną satysfakcję i motywację, aby robić to dalej.
Czasami samo poukładanie nici czy pędzli sprawia, że poprawia mi się humor. Nie wspominając o kupieniu kawałka materiału, który po prostu mi się podoba.
Idealnie ujmują to słowa Anety "Twórczość jest dla mnie tym, czym sport dla Chodakowskiej ;-)"
Na obecną chwilę najbardziej oddaje się szyciu i przeróbkom. Uwielbiam wszelkiego rodzaju DIY, a moje tablice na Pintereście pękają od rzeczy czekających w kolejce do mojego wykonania.
Natomiast jeśli chodzi o moment, który najbardziej lubię w całym tworzeniu to skończenie danego projektu i sprawdzenie czy jest tak jak miało być. Jeśli wyszło tak jak miało wyjść to jest efekt łał i ekscytacja, jednak nie zawsze się tak kończy. Kiedy coś jest nie tak to próbuję to naprawić i wyciągnąć wnioski. Czasami potrafię robić coś kilka razy zanim efekt będzie taki jaki sobie założyłam. Nie bez powodu są osoby, które mówią, że w szyciu jestem perfekcjonistką, natomiast w życiu już nie koniecznie ;)
Co kocham w tworzeniu ? To, że gdy coś stworze podoba się nie tylko mnie. Gdy słyszę, że coś dobrze wykonałam i komuś się to podoba to jest to balsam dla moich uszu i chyba ten moment jest najpiękniejszym w całym procesie twórczym.
Takim małym sukcesem jest zawsze moment kiedy kończę jakąś prace i jest wykonana tak jak chciałam od samego początku do końca. Chociaż nie powiem, bo czasami coś nie idzie po naszej myśli, a wychodzi nawet coś lepszego niż było w planach i to też jest sukces- jak daje się uratować coś co moglibyśmy już spisać na straty.
Porażki ? To te momenty, kiedy wydaje się, że coś spieprzyliśmy po całości i nie da się już nic zrobić - tak nam się wydaje w pierwszej chwili. Potem jednak przychodzi moment na pytanie " Co źle zrobiłam ? " i porażka zamienia się w naukę na przyszłość, więc nie wiem czy można to nazwać porażką.
Ciężko pisać o planach i marzeniach. Wiadomo, że chciałabym umieć szyć takie małe dzieła sztuki - to jest do wypracowania mam nadzieję ciężką pracą, ale chyba każda z Nas szyjących marzy chociaż o takim swoim kąciku do szycia, gdzie nie będzie trzeba zbierać wszystkiego gdy projekt jest nie skończony. Większość z Nas wie jak wkurzające jest, gdy musisz co chwilę zbierać materiały, gdy się nie skończyło, a akurat ktoś przyjdzie czy trzeba ugotować obiad. Albo jak się lata po całym domu bo tutaj się robi jedno, a tu drugie.
A gdy będą umiejętności to przyda się taka piękna maszyna, która będzie cicha, będzie miałam ściegi i alfabet i może komputerowa. Miejmy nadzieję, że kiedyś się uda.
szczęśliwa. Po prostu szczęśliwa.
I będę mogła utrzymywać się z pracy w rękodziele, albo co najlepsze połączę to z pracą z dziećmi. To jest dopiero marzenie !
Z każdej pracy, którą udało mi się wykonać według zamierzonego celu. Z tego, że mogłam spróbować wielu technik tworzenia i zobaczyć co najbardziej mi się podoba.
Dumna jestem z akcji Uszyj jasia jakie udało mi się zorganizować w Swarzędzu i Poznaniu i z tego, że na trzech spotkaniach udało się uszyć 513 poszewek!
Z tego, że obrazy, które malowałam za czasów Ośrodka Kultury zostały zlicytowane na akcjach charytatywnych.
Z tego, że są ludzie, którzy kupują to co tworze.
Z moich pierwszych uszytych ubrań.
Z tego, że widzę uśmiech osób obdarowanych prezentami ręcznie wykonanymi przeze mnie.
Jeśli chcecie wziąć udział w konkursie w ramach akcji to zapraszam do wpisu w którym macie wszystkie szczegółu.
Moja literka w konkursie to : O
A już za tydzień zapraszam na inspirujący blog : http://thegreatkate.com.pl/
Pozdrawiam Was serdecznie i zapraszam do poprzednich wpisów z całej serii :)
Ojej,jak Ty pięknie malujesz : ). Namalujesz jeszcze coś kiedyś ? Musisz,koniecznie : ))). Jesteś niesamowita : ) Pozdrawiam serdecznie i cieszę się,że Cię znam : ))). Buziak : )*
OdpowiedzUsuńMiło było poczytać tak interesujący wpis. Piękny obraz namalowałaś, masz talent, którym jestem zachwycona:)
OdpowiedzUsuńTa ściana jest po prostu genialna!
OdpowiedzUsuńŻyczę aby wszystkie te marzenia się spełniły, zwłaszcza te o maszynie :)
Pozdrawiam!
oj. chciałabym, chciała :) Dziękuję!
UsuńMiło Cię poznać :-) A Tobie, sobie i wszystkim rękodzielnikom życzę choć kawałka pracowni :-) Bo chyba każdy o tym marzy ;-)
OdpowiedzUsuń